Po zakończeniu działań wojennych w 1939 r. wśród Polaków panował silny nastrój podniecenia oraz chęć walki z hitlerowskim okupantem. Zaczęto organizować zbrojne podziemie. Jedną z ważniejszych organizacji działających na naszym terenie była Armia Krajowa. Rok 1940 upłynął na organizacji struktur AK. Na terenie ówczesnego powiatu przemyskiego działało 7 placówek AK. W Krzywczy istniała placówka nr 4, która obejmowała miejscowości: Krzywczę, Reczpol, Krasiczyn. Dowódcą od jesieni tej jednostki był chorąży artylerii Michał Czarnecki (pseudonim "Michał"), a placówka od 1942r. nosiła kryptonim "Klara". Wspomniany Michał Czarnecki, Mikołaj Gajdzik oraz Marian Filip - członkowie organizacji - przez pewien czas byli ukrywani przez s. Martę Burównę na Ochronce w Krzywczy. 20 IV 1944 r. opuścili Ochronkę, by odwiedzić rodziny. Wtedy w łapance został aresztowany przez Gestapo dowódca placówki Michał Czarnecki, który następnie 1 V został przewieziony do Krakowa i tam rozstrzelany. Pozostali dwaj zostali wcześniej ostrzeżeni i uciekli w las. Ochronka była także punktem, przez który przechodzili kurierzy z wiadomościami. Były to "panie z partyzantki" - Maria (Jamróz Maria z d. Franczak, ur 25 XII 1925r. w Krzywczy, ps. "Manula"). Przed 1939 r. zdążyła ukończyć szkołę powszechną w Krzywczy. Szkołę średnią i studia wyższe zrobiła już po wojnie. W 1942 r. została przyjęta do AK w Krzywczy, była łączniczką oddziału Dywersji w obwodzie AK Przemyśl. Przynosiła rozkazy z dowództwa AK do oddziałów między Krzywczą a Dubieckiem i Przemyślem. Została aresztowana ( zapewne z donosu) przez niemiecką straż graniczną nad Sanem, oddano do dyspozycji gestapo i osadzono w obozie koncentracyjnym, z którego wyszła po zakończeniu wojny. Przestała być łączniczką w czynnej służbie - była nią w obozie - działalność w Ruchu Oporu AK zakończyła w lipcu 1944r. Po wojnie rozpoczęła pracę zawodową jako ekonomistka. Obecnie mieszka we Wrocławiu), i jej towarzyszka, nie jest znane jej nazwisko. Zadaniem sióstr było udzielić im bezpiecznego punktu zatrzymania. Po aresztowaniu M. Czarneckiego dowódcą placówki został Józef Rybak ("Perkoz"), a następnie od lata 1944 r. chorąży Mikołaj Gajdzik ("Dniestr"). Jego zastępcą został Władysław Rostecki ("Sanok"). W połowie lipca 1944 r. placówka posiadała pięć plutonów piechoty, przy łącznym stanie 180 ludzi. Na wyposażeniu placówki było 3 ciężkie karabiny maszynowe, 12 rkm, 15 pm, 120 kb, 3 piaty. Magazyn broni mieścił się w miejscowości Średnia.
Do jednej z większych akcji placówki można zaliczyć atak w lecie 1943 r. grupy żołnierzy AK z Krasiczyna i Zalesia wykonany na posterunek ukraińskiej milicji w Olszanach. Zdobyto 5 karabinów. Prowadzono także działalność wywiadowczą. Jednak najważniejszą inicjatywą AK powiatu przemyskiego była akcja "Burza", która miała na celu ochronę miasta Przemyśla przed zniszczeniem oraz ochronę wsi i osad przed rabunkiem wycofujących się z Rosji Niemców. Dużą bitwę partyzancką stoczyli członkowie AK z placówki "Klara". Jej opis zamieszczony w Wojskowym Przeglądzie Historycznym w roku 1984 jest następujący:
"Dowódca placówki, chor. Mikołaj Gajdzik ("Dniestr"), zarządził mobilizację placówki w dniu 22 VII z uwagi na aktywizujące się bandy UPA oraz wycofujących Niemców. Oddziały Wermachtu spływały drogą z Przemyśla na Dynów i dalej na Krosno. Były to jednostki wycofywane z frontu spod Gródka Jagiellońskiego, zdemoralizowane, wycieńczone i wygłodniałe. Odwrót trwał bez przerwy dzień i noc. "Dniestr" obawiając się o los ludności zamieszkałej przy drodze, część jednostki ewakuował do pobliskiego lasu. 24 VII niewielkie oddziały wojsk radzieckich dotarły do Sanu nie tylko w rejonie Radymna, lecz i w rej. Korytnik. "Dniestr" w przekonaniu, iż jest to bezpośrednia linia frontu, wziął wycofujący się oddział Wermachtu za ostatni oddział osłonowy. Około godz. 16.00 zaatakował go za Korytnikami siłą dwóch plutonów, zamykając Niemcom drogę na Krzywczę i odcinając drogę odwrotu na Korytnik. Atak nastąpił na styku lasu z drogą naprzeciw Reczpola. Wywiązała się zacięta walka. Niemcy z braku możliwości odwrotu i nie mogąc się przebić, okopali się na przedpolu Reczpola. Po początkowych sukcesach "Dniestra" sytuacja plutonu stawała się ciężka. Około godz. 18.00 Niemcy rozpoczęli natarcie siłą ok.50 żołnierzy, usiłując przerwać rygiel na Krzywczę. Ale dobrze ustawione karabiny maszynowe partyzantów odparły kontratak Niemców. Walka przeciągała się. Zapadający zmrok sprzyjał oddziałowi "Dniestra". Na jego wezwanie przybył jeden pluton, który wzmocnił prawe skrzydło. Po nadejściu nocy dowódca wysunął patrole możliwie blisko samej drogi, chcąc się zorientować w sytuacji oraz ubezpieczać zmęczonych drogą i bitwą żołnierzy. Rannych odtransportowano w głąb lasu. Niebawem okazało się, że oddział Wermachtu, z którym walczyli partyzanci, nie był ostatnim oddziałem Niemców. Z późniejszych informacji wynika, że nadchodzące w dalszym ciągu z Przemyśla oddziały Wermachtu słysząc odgłosy walki, a nie mając rozeznania w sytuacji, przeczekały noc rozpoznając patrolami drogę na Krzywczę. Wczesnym rankiem 25 VII przy wsparciu dwóch czołgów, "Tygrysa" i "Mark IV", Niemcy uderzyli na pluton znajdujący się na lewym skrzydle "Dniestra", ryglujący drogę ich odwrotu. Nie spodziewano się z tej strony Niemców, a zwłaszcza czołgów. Rozbity pluton odskoczył w las, zabierając zabitych i rannych. Niemcy nie mając rozeznania w sytuacji wojsk, którym przyszli z pomocą i nie znając stanowisk partyzantów wycofali czołgi, wprowadzili je tyłem do lasu, po czym zaczęli systematycznie ostrzeliwać przedpole, przygotowując się do natarcia.
Tymczasem w rej. leśniczówki Łazy znalazł się silny i dobrze uzbrojony dywersyjny pluton pchor. Kazimierza Śmiałkowskiego "Luxa". Poinformowany o sytuacji przez uchodzących żołnierzy z rozbitego plutonu "Dniestra", podkradł się ok. godz. 6 rano nad stanowiska Niemców i ukryte czołgi. Miał do dyspozycji trzy pociski do piata - wybrał "Tygrysa" stojącego tyłem w młodniku i z odległości ok. 40 m pierwszym pociskiem trafił go. Jednocześnie na zaskoczonych Niemców spadła lawina pocisków z broni ręcznej. Drugi czołg, "Mark IV", w tym czasie tankował paliwo. Zapalił go jeden z pocisków zapalających. "Tygrys" mimo trafienia ruszył. Wieży nie mógł obrócić do tyłu, ruszył, więc do przodu. Jednocześnie ruszył palący się "Mark IV". Mniej ruchliwy "Tygrys" stanął na drodze tarasując ją drugiemu czołgowi. "Mark IV" zaczął się silnie palić, w "Tygrysie" słychać było detonacje. Niemcy porzucili palące się czołgi. Błyskawiczny atak "Luxa" zdezorientował Niemców. Część przekonana, że ma do czynienia z silnym oddziałem przeciwnika, zawróciła się w stronę Przemyśla. Inni okopami koło Reczpola wycofali się za San. Sporadyczne utarczki trwały do wieczora. Wzięto ok. 70 jeńców, 8 samochodów, 3 kuchnie polowe, 3 sanitarki, motocykle i łaziki. Straty własne wyniosły 3 zabitych i 11 rannych. Jeńców, samochody i sprzęt wojskowy "Dniestr" przekazał następnego dnia tj.26 VII, wkraczającym oddziałom radzieckim. Tu i ówdzie dochodziło jeszcze do sporadycznych utarczek, ale nie miały one większego znaczenia".
Oceniając akcję "Burza" w całym powiecie trzeba zaznaczyć, że większość zdobytego sprzętu i jeńców pochodziła z bitwy pod Reczpolem. Do sukcesów tej bitwy można zaliczyć także stratę przez Niemców w wymienionej bitwie generała lotnictwa, który zginął w ostrzelanym łaziku wojskowym.