Niewiele się już dziś wspomina o ludziach pochodzenia ruskiego, ukraińskiego lub z rodzin mieszanych, którzy przymusowo musieli opuścić swoją ojcowiznę, domy i zagrody i wyjechać, albo na wschód, albo na zachód. Pozostała czarno - biała fotografia [Obok], świadek tamtych wydarzeń dwóch dziewczyn. I może nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie krótka informacja zapisana na odwrocie zdjęcia: Stefa i Marysia Gradź [lub Grodź] dnia 3 IX 46 wywiezione na zachód o godz.8. Zastanawiam się, czy jeszcze żyją, gdzie wyjechały, czy mają rodziny. Ale życie przyniosło nowe informacje o ludziach wysiedlonych z Krzywczy. Ale niczym rozwinę temat taka dygresja.
Było to około roku 1975. Były to czasy, gdy nie było telefonów, korespondencja wolna, a goście nie musieli się zapowiadać tylko przyjeżdżali. Dość często do naszego domu przyjeżdżały osoby wysiedlone z Krzywczy. Tu zawsze miały możliwość noclegu i gościny – czym chata bogata. Odbywało się to w sposób, jak w rodzinie w wielkiej radości i przyjaźni. I właśnie znów przyjechali goście, jak się mówiło ze wschodu, choć nie pamiętam, jak się nazywali i skąd przyjechali gościliśmy ich w swoim domu. Było to w miesiącu letnim, gdy słońce już zaszło i zaczęło szarzeć Goście wyszli z domu i poszli na Krzywczę, ja podążałem za nim. Szli na Blich, przeszli przez kładkę na rzeczce Kamiona na tzw. Lipce i przeszli na drugą stronę. Nie pamiętam ile było osób, ale chyba ze 3. Stałem w oddali i przyglądałem się z jaki rozrzewnieniem i płaczem głaskali kamienne schody, które zostały po ich domie. Nie mogłem zrozumieć, co się dzieje, dlaczego płaczą i tak się zachowują. Po chwili, gdy obeszli całą posesję wróciliśmy do domu. Ta scena bardzo głęboko zapadła w mojej pamięci i teraz wiem, że były to osoby wywiezione z Krzywczy w obce strony, w ramach akcji Wisła. Jednak nie wiem kto to był.
Kilka miesięcy temu robiłem porządki i natrafiłem na stos listów adresowanych do mojego ojca Juliana. Dwa z nich zwróciły moją szczególna uwagę z racji, że były pisane ponad 70 lat temu. A na dodatek był to pierwszy list od osób, które były wysiedlone z Krzywczy na wiosnę 1947 r. więc relacja z pierwszych tygodni ich pobytu w obcej ziemi. Czytając te listy przypomniałem sobie zdarzenie, które przytoczyłem wyżej, a treść wyjaśnia wszystko: tęsknotę, smutek, żal, obawa o przyszłość i nadzieja, że kiedyś się wróci do rodzinnych stron. Oto ten list [Pisownia w formie oryginalnej]:
*Miłośnice - miejscowość w dawnej gminie Bukowiec w pobliżu Górowa Iławeckiego. Prawdopodobnie miejscowość dziś nie istnieje lub istniej pod inną nazwą prawdopodobnie Glądy.
Miłośnice 12 VI 1947r.
Panie Julek
Za list i pamięć serdecznie wszyscy dziękujemy, że jest choć jedna życzliwa i szczera dusza, że pamięta o nas i spółczówa nasza tęsknotę i napisze parę słów ciekawych. Dla nas to wielką radością jest jak ususzymy, że jest korespondencja do nas. Pierwszy list przyniosła Sławka, Olgi Orłowskiej, siostra bo jest od nas 3 km w Gminie Bukowa, był taki żałosny, mama czytała tośmy wszyscy płakali. A ten drugi list przyniósł sołtys wieczór, już my spali, byliśmy ciekawi co jest tam ciekawego w Krzywczy, tośmy czytali do świeczki na lampę nie zarobiliśmy, bo za droga, kosztuje 400 zł, jajko 5 zł, 1kg masła 250 zł, a z czego więcej można spieniężyć?
Byłam u Franka dwa razy jest od nas 13 km. Franek dostał pakunek i świnia mu zdechł-. Dudziński wysłał. Henryk D. przyjechał z narzeczona na dłuższy czas. W tej wiosce, gdzie Dudziński jest 11 rodzin krzywieckich. Dudziński mieszka sam, nasz Franek, Kicka z Garbu i Kopiak, Steckowa, Pusz Władek pod jednym dachem numerem, Orłowski Stefan i Gac też razem. Wolański Jasiek osobno, Kwasiżur i Pusz Michał razem. Żyjemy jak na pustyni do kościoła mamy 10 km w niedzielę schodzimy się na sumę wszyscy porozmawiamy, popłaczemy i każdy rozchodzi się w swoja stronę.
Doszeń jest w majątku, najczęściej idziemy, tam mamy najbliżej 2 km. U nas przyroda piękna, ale żyć się z niej nie będzie. Dostaliśmy 300 kg jęczmienia, 200 posiali, a 100 my zmłęli. Kartofli dostaliśmy 400 kg pokroiliśmy i posadzili. Słyszymy z listów, że u was posucha i deszczu nie ma, u nas chłód i Bogu dzięki deszcz pada, ale to mało znaczy na piachach. Pisał nasz sąsiad Bajda jest koło Szczecina 1 km ma do morza. Prosili naszych żeby przyjechali w kumy mają 4 letniego syna z Dziunką. Nam tu smutno i przyzwyczaić się nie możemy pomiędzy obcymi ludźmi, jest tu kilka rodzin z Wilna temu rok jak przyjechali. Śmiesznie rozmawiają: pojechawszy, zrobiwszy, a kilka rodzin mało co ich można zrozumieć. Józkowi strasznie cni się, nie ma do kogo chodzić. Anielka wciąż płacze za Krzywczą, ale pasie krowy. Do nas Dziunek przychodzi. Jak słyszymy, że i w Krzywczy smutno zawsze coś ciekawego, marne nasze młode lata.
Julek jak tam moje wazonki czy kwitną? Tato Bogu dzięki zdrów na razie i my wszyscy. Źrebaczki ładnie się chowają, klacze mizerne bo tylko o pasieniu żyją. Krowa się dobrze doją ma dobre pastwisko więcej tym się odganiamy. Tej czarnej wyjdzie czas 18 czerwca. Dwoje cielaków trzymamy na jaki wypadek. Może trzeba sprzedać na podróż, zboże na zimę, bo gdzie siana ukosić ażeby utrzymać 8 sztuk. Te stodoły były kiedyś ładne, teraz bardzo poniszczone bez okien, drzwi, dachów, pieców. Nam rząd zaserwował jeden pokój i kuchnię wstawili drzwi i okna na razie mieszkamy i Bogu dzięki bo mamy jeszcze zapasy z Krzywczy i choć śpimy spokojnie. Tu są chłopy za Buga grzeczne są ludzie i zabawni, może z Krzywczy kto chce się wydać za nich to niech przyjedzie to zrobi karierę. Są chłopy, którzy poprzychodzili z wojska i nie mają się jak dostać na tamta stronę, wzięli sobie gospodarkę i pracują, bawią się, a z nas sie śmieją , że płaczemy. Nasi mają zaproszenie do rządcy do dworu na niedzielę na zabawy. Julek bardzo cię proszę pozdrów Józka Gąskę on napisał. Powiedz ażeby napisała do nas Janka Ziemieńska, też inni życzliwi. Ty wiesz kto był dla nas życzliwy, a kto nie, niejedni się cieszą i mówią dobrze, że te banderowki wyjechali. Za dużo się może napisało, ale zdaje mi się jakbym rozmawiała z tobą i końca by nie było, ale kartka się kończy, jak otrzymasz ten list odpisz nam zaraz, a dużo i dwa razy tyle. Więc kończę i serdecznie pozdrawiam - do niezapomnienia.
Twoi kochane i niezapomniane Staszka z Anielką, a również kolega Józek z rodzicami Bernacki.
Drugi list napisany również przez Staszkę [Bernacką] jest z roku 1948. Tony nieco już spokojniejsze. Pozostała ciekawość za tym, co dzieje się w Krzywczy.
Miłośnice 7 I 1948 r.
Panie Julek
Za otrzymany list i kartkę świąteczną, a również za pamięć bardzo wszyscy dziękujemy. Nie odpisałam zaraz z powodu tego, że Józek tam był i przyjechał opowiedział na wszystko, a to nie spieszyłam się odpisywać zresztą u nas i tak nie ma nic ciekawego, te obce strony bo ich nie znacie. Po drugie czekałam po świętach, żeby napisać co ciekawego, jak żeśmy spędzili święta na Wschodnich Prusach.
Ale Bogu dzięki żeśmy zdrowi i jeść jeszcze było co i jakoś to przeszło dość dobrze, o tyle ze tu ludzie są dobrzy i nie dali nam płakać. Po kolacji poszliśmy w trójkę do Daszeniowej i bawiliśmy się do białego rana. Na Boże Narodzenie u nas w wiosce była choinka szkolna i spędziliśmy wieczór, a Józek poszedł do Staszki Sitnikowej. Na św. Szczepana Daszeniowa ze znajomym byli u nas. Na Nowy Rok przyjechali chłopcy ze sąsiedniej wioski, wzięli nas w Trojkę na zabawę, przywieźli nas rano. Tak to przeszło, że sami nie wiemy kiedy. Tylko, że tu nie chodzą po kolędzie bo nie wszędzie jest taki zwyczaj. Dotychczas zima u nas możliwa mrozy były, czasami śnieg, deszcz i ciepło. U nas w pokoju jak się napali to jest ciepło, a w kuchni żeby się paliło dzień i noc to zimno jak w lodowni. Józkowi się nudzi bo nie ma jego Tereni i nie ma od siebie kolegi. Myśli po świętach jechać na zachód do Wałbrzycha do ciotki, prędzej mu zima zleci. Panie Julku: jestem ciekawa jak, wy bawili na Święta, kiedy była Pasterka? czy w nocy? czy były Jasełka?. Bo Dudziński nauczył Jasełka, już trzeci rok odgrywali dobrze im się udało. Jak tam u was zima?, jak młodzież, czy się kto nie żeni? Co pan Józek Gąska robi? Więc kończę i pozdrów ode mnie p. Józka G. i Janka Fr. Również i ciebie serdecznie pozdrawiam i ściskam. Do niezapomnienia.
zawsze ta sama i ta niedobra Stacha
Odpisz prędko i wszystkim i dużo.
W moim archiwum jest jeszcze kilka listów z tego okresu. Niestety teksty się nieco zatarły i z trudnością można je przeczytać. Nieraz w jednej kopercie były listy od dwóch osób.
Dzięki tym listom, w których jest relacja z pierwszej ręki możemy dowiedzieć się, wiele ciekawych informacji o osobach, wydarzeniach i uczuciach. Po latach [lata 60 te XX w.], do Krzywczy wróciło kilka rodzin, które tu rozpoczynało życie od początku.
A mój tato dalej pisał listy zarówno na „wschód”, „zachód” do USA, Kanady, Belgii, na Ukrainę. Zachowało się całkiem spore archiwum, które ocala wielu od niezapomnienia, jak pięknie kończy swoje listy pani Stanisława Bernacka, jak się sama nazywa Stacha. A życie może dopisze dalsze strofy tej historii.
Piotr Haszczyn [styczeń 2022]
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/