Krośnieńska Oficyna Wydawnicza Sp. z o.o. wydała w roku ubiegłym interesującą książkę Doroty Lekkiej, Zespół kościelno-plebański w Babicach. Historia i opis zabytków. Z zadowoleniem należy przyjąć to opracowanie, zwłaszcza że ostatni, jakże gruntowny remont kościoła, który zbiegł się z 500-leciem parafii, był idealną okazją do pokazania bogactwa dziedzictwa materialnego i historii babickiej świątyni. Co więcej, wciąż tak mało mamy opracowań (historycznych, etnograficznych, z zakresu historii sztuki) dotyczących miejscowości Ziemi Przemyskiej i Sanockiej, że każda praca, oczywiście pod warunkiem, że jest rzetelnie wykonana, cieszy nie tylko zwykłych czytelników, ale i badaczy.
Książka Doroty Lekkiej (jak sama pisze – mająca charakter publicystyczny) podzielona jest na dwa bardzo nierówne rozdziały: Kalendarium historyczne oraz Kościół i obiekty parafialne. Osobiście zamiast kalendarium (które z przyczyn oczywistych jest bardziej dokładne dla czasów najnowszych, a dość ogólne dla epok przed XIX w.) wybrałbym formę opisową, w której można by pokazać, jaką rolę pełniły Babice w Ziemi Sanockiej (do której terytorialnie kiedyś należały) i na ile parafia rzymskokatolicka stanowiła okoliczne centrum religijno-kulturalne (a na pewno jakieś stanowiła). A przyjęta przez Autorkę forma kalendarium jest dyskusyjna i de facto zawiera „różnorodności” z życia miejscowości oraz parafii.
Część właściwa pracy rozpoczyna się od eseju dotyczącego sztuki baroku (źle jest sformułowany tytuł O architekturze i sztuce baroku – architektura jest przecież częścią sztuki!). Krótki, zwięzły, zgrabnie napisany, ujmuje wszystko to, co najważniejsze w tematyce i tu należy pogratulować Autorce umiejętności syntetyzacji. Czemu jednak daty występowania baroku są tak ściśle podane? – 1590–1760. Przecież zjawiska w sztuce bardzo rzadko da się aż tak wyraziście rozdzielić datacją (o ile w ogóle jest to możliwe, a raczej umowne). Sama Autorka zwróciła uwagę, że wiele zjawisk nachodzi na siebie, egzystuje w tym samym czasie itd. Skąd więc aż tak ostre wyznaczanie cezur? Jednocześnie gratuluję pomysłu ze słowniczkiem pojęć z historii sztuki – dodałbym jednak jeszcze co najmniej kilka sformułowań, które pojawiają się w tekście, a wydaje mi się, że są lekko za trudne dla „niewtajemniczonych”.
W części właściwej pracy Autorka bardzo dokładnie stara się oddać realia i detale. I chwała Jej za to. Ale niestety, styl ma czysto informacyjny. Stąd niekiedy mam wrażenie, jakbym czytał sprawozdanie z tego, co np. zrobiono „za jakiegoś proboszcza”. Jeżeli praca ma charakter popularyzatorski, to przy tego typu wyliczankach można „zanudzić się” już po pierwszej stronie! Oczywiście, nie zawsze da się wprowadzić szersze elementy interpretacji, choć niekiedy Autorka próbuje się z nimi „przedrzeć”. Szkoda tylko, że tak rzadko. Całość zyskałaby na poziomie i na gładkości. Byłoby to tym bardziej pomocne w czytaniu, bowiem tu i ówdzie w pracy szwankuje styl, np.: „Projekt [...] nowego wystroju [...] został zatwierdzony ze stanowiska konserwatorskiego”. Czy nie byłoby prościej – „przez konserwatora” (takiego a nie innego – domyślam się, że wojewódzkiego). W ogóle mam wrażenie, jakby nie została zrobiona korekta książki, co widać zwłaszcza na jej początku. Szkoda. Bowiem Autorka bardzo rzetelnie podeszła do tematyki, a tego typu „wpadki” w bardzo prozaiczny sposób obniżają jakość publikacji.
Słowo o Fundatorach jest pięknym ukłonem w stronę rodziny Pinińskich, ale zamiast Słowa należało omówić ich szczegółowy wkład w tworzenie świątyni i wpływ na jej wystój. A te rzeczy są tylko wzmiankowane. Myślę, że Autorka zdaje sobie sprawę, że określeniem Słowo o Fundatorach – zamiast zakończenia nie zwolniła siebie z obowiązku podsumowania swoich osiągnięć w pracy. Nie rozumiem zatem, dlaczego tego zakończenia (podsumowania) po prostu nie ma?!
Pracy brakuje przypisów, stąd właściwie nie do końca wiadomo, które fragmenty są indywidualną interpretacją Autorki, a co jest przywołaniem badań innych. Na szczęście we Wstępie, dość zgrabnie napisanym, Autorka wyjaśnia przyczyny, dlaczego zrezygnowała z aparatu naukowego, choć czy do końca słusznie? To już pytanie dyskusyjne. Odsyłam do prac z zakresu mikrohistorii. Spełniają one wymogi prac naukowych, a czyta się je świetnie!
Wartość publikacji podnoszą liczne kolorowe ilustracje, które unaoczniają wywody teoretyczne poświęcone poszczególnym elementom wystroju babickiej świątyni i innym artefaktom. Szkoda jedynie, że zdjęciom nie towarzyszą żadne podpisy, gdyż to jeszcze wyraźniej pokazałoby, na jakie elementy ikonograficzne czytelnik powinien – zdaniem Autorki – zwrócić uwagę.
Książka ma nade wszystko służyć mieszkańcom Babic i okolic, jako przewodnik, pozwalający lepiej „odkrywać drzemiące w sakralnych dziełach sens i przesłanie” (parafrazując słowa ze Wstępu). I myślę, że generalnie książka spełnia swoje zadanie w miarę dobrze. Co więcej, dla mieszkańców spoza Babic (jak ja) jest ona zachętą, by odwiedzić nie tylko pięknie położoną miejscowość, ale właśnie poprzez zadumę nad bogactwem wnętrz miejscowej świątyni zastanowić się nad dziedzictwem wieków, które pozostawili nam przodkowie. Autorce książki gratuluję, polecając na przyszłość jedynie głębsze przemyślenie całości struktury i wykonania. Mam nadzieję, że tak udany debiut (o ile był to debiut) zaowocuje na przyszłość kolejnymi publikacjami, a moje uwagi będę w tym jedynie pomocne.
Tomasz Pudłocki
Tomasz Pudłocki - Doktor Nauk Humanistycznych, asystent w Zakładzie Historii Oświaty i Kultury Uniwerstytetu Jagiellońskiego. Urodzony w Przemyślu w 1981 r. Autor kilku książek i wielu publikacji. Przewodniczący sekcji humanistycznej Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Przemyślu.
P.S.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na kilka spraw, których recenzent nie poruszył. Po pierwsze autorka pisząc książkę uwzględniła w nich archiwalia z naszego regionu. Niestety po te najważniejsze dotyczące babickiej parafii trzeba udać się dość daleko. Stąd w wielu miejscach domysły i dyskusje polemiczne zamiast faktów.
Po drugie autorka nie zadbała nie tylko o fachową korektę, ale również konsultacje historyczne. Stąd powielanie błędów innych autorów w tym moich. Kto widział akt nadania Dubiecka, Iskani etc. Piotrowi Kmicie przez Władysława Jagiełłę wie, że nazwa Babic tam nie występuje.
Po trzecie wydaje się, że w założeniach wstępnych autorka postanowiła zrezygnować z publikacji domorosłych babickich historyków, co jednak nie do końca się jej udało [sprawdź]. O Babicach w ostatnich latach ukazało się dość sporo artykułów [Niedziela, Głos znad Sanu], które byłby wartościowym uzupełnieniem Kalendarium Historycznego.
Przyłączam się również do pozytywów i negatywów oraz gratulacji dra Tomasza Pudłockiego, a książki, które nie mają błędów prawie się nie zdarzają.
Piotr Haszczyn