Niedawno otrzymałem wspomnienia pana Andrzeja Śmiałkowskiego na temat działalności placówki Klara Armii Krajowej, na naszym terenie. W sposób istotny uzupełniają one artykuł p. Armia Krajowa w menu Kultura Polska. Oprócz epizodów wojennych poszerzają one naszą wiedzę na skład osobowy placówki i losy żołnierzy AK po wojnie. Jestem niezmiernie wdzięczny za trud opisania tych wspomnień i liczę na dalszą współpracę, która uchroni od zapomnienia działalność żołnierzy Armii Krajowej placówki Klara na terenie Gminy Krzywczy.
Piotr Haszczyn
Jestem synem pchor. Kazimierza Śmiałkowskiego [na zdjęciu obok] wspomnianego w potyczce Armii Krajowej w przed lasem koryteńskim pod koniec lipca 1944 roku. Korzenie mojej rodziny były w Krzywczy. Otóż chciałbym podzielić się wiadomościami poprzedzającymi to wydarzenie i pewien epizod po tej potyczce. Moja wiedza oparta jest o przekaz mojego ojca i jego towarzyszy broni, którzy w obawie przed Urzędem Bezpieczeństwa przybyli tuż po wojnie za moim ojcem, jak i za panią Matką na Dolny Śląsk. Byli to Henryk Dudziński, Franciszek Frankowski i Józef Śmiałkowski - kuzyn ojca oraz Władysław Rostecki -szwagier ojca - szef wywiadu placówki Klara. On zamieszkał w Nysie. i oprócz F. Frankowskiego pozostali osiedli w Strzegomiu. Już w październiku 1945 r. ojciec mój był I-szym po wojnie księgowym w miejscowej roszarni. Pamiętam, że do około 1958 roku często nawiedzali nasz dom różni funkcjonariusze UB dopytując się o miejsca pobytu byłych żołnierzy plutonu i placówki Klara. Wszyscy oni szczęśliwie i bez represji przetrwali czasy stalinowskie spotykając się czasem. Potem nastały czasy odwilży politycznej po 1956 r. Widocznie ówczesna władza niewiele do Ojca miała /absolutnie nie angażował się politycznie/, że ja jako syn ukończyłem w 1971 roku Oficerską Szkołę Artylerii w Toruniu.
Ale do rzeczy placówka Klara do wiosny 1944 roku dysponowała niezwykle skromnym uzbrojeniem. Przełom nastąpił gdy po informacji brata Władysława Rosteckiego pracującego na kolei wiosną 1944 r. żołnierze placówki przejęli i rozładowali wagon z granatami ręcznymi, który jechał na front wschodni. [na zdjęciu obok od lewej Kazimierz Śmiałkowski, Henryk Dudziński, Władysław Rostecki, Franciszek Frankowski – na basenie w Strzegomiu]. Te granaty przechowywane były u kuzyna ojca również żołnierza placówki Franciszka Męcińskiego w Krzywczy w ich rodzinnym domu na Blichu w podwójnej podłodze na strychu. Tak nawiasem przez kilka lat z rzędu jeździłem tam do tego domu na wakacje lata 1958-1962, może jeszcze stoi tam niedaleko małej rzeczki. Mówił mi o tym również jeszcze żyjący wówczas ks. Lorenc do którego na wakacje jeździły moje kuzynki o nazwisku Faff. Ich ojciec, a mój wuj obrońca Helu z 1939 r. bosman mat, wzięty do niewoli trzykrotnie uciekał z oflagu w Austrii, za trzecim razem skutecznie i do końca wojny również był w AK. Po wojnie osobiście znał się z naszym papieżem, był przewodnikiem Tatrzańskim i Międzynarodowym Sędzią Lekkoatletycznym. Do końca życia mieszkał w Kobierzynie koło Wadowic i Krakowa. Wracając do granatów to było tego coś ok 10 tysięcy, tak to był wówczas potężny już oręż. I tu dochodzimy do następnego dość istotnego wydarzenia, otóż we wsi Ruszelczyce Niemcy w tzw. dzisiaj Gazonie /duży drewniany budynek w starym parku podworskim, dzisiaj własność ZHP/ mieli magazyny kwatermistrzowskie. Magazynów tych pilnowało kilku starszych żołnierzy rezerwy przeważnie Austriacy. Ojciec mój z kilkoma żołnierzami swojego plutonu dywersyjno-rozpoznawczego /Frankowski, Męciński, Dudziński, J. Śmiałkowski i być może ktoś jeszcze /tylko granatami i kilkoma pistoletami osobistymi/ przepędzili niemiecką ochronę z obiektu nie czyniąc im krzywdy. W magazynach tych według relacji Ojca były duże zapasy kocy, pościeli , obuwia, naczyń stołowych, sztućców i instrumenty do wyposażenia orkiestry wojskowej. Jeżeli chodzi o broń to tylko kilka karabinów typu Mauser porzuconych przez ochronę i moździerz Stocker 88 mm i mnóstwo amunicji. Sądzę, że akcja ta miała miejsce gdzieś około czerwca 1944 r. Po zdobyciu tych magazynów rozesłano po okolicznych wsiach wieści, aby chłopi z furmankami zabierali te materiały, aby nie dostały się one znowu w ręce Niemców. W wielu domach jeszcze długo po wojnie miejscowi rolnicy Nienadowej, Babic i Krzywczy chodzili w poniemieckich oficerkach, a w mieszkaniach mieli koce i wszelkie inne dobra. Ojciec [pierwszy od prawej] ukończył w 1937 roku Szkołę Podchorążych Rezerwy przy 22 Dyw. Piech. Górskiej w Przemyślu jako moździerzysta. Zdobyczny moździerz znalazł się we właściwych rękach i wykorzystali to dobrze żołnierze placówki Klara ostrzeliwując z Góry Krzywieckiej wycofujące się transporty niemieckie na szosie Przemyśl-Dubiecko. Na pewno pamięta to wielu żyjących jeszcze Krzywczan. Te moździerze przyczyniły się do znacznego dozbrojenia placówki i pod koniec lipca 1944 roku D-ca Placówki Mikołaj Gajdzik dysponował już kilkoma dobrze uzbrojonymi plutonami między innymi ppanc, Piatami z dostaw alianckich. Po tym nastąpiła opisywana w artykule Armia Krajowa potyczka w pobliżu Korytnik. Po akcji na magazyny w Ruszelczycach Ojciec mój został powiadomiony drogą radiową z Londynu o odznaczeniu go za udaną akcję. Dopiero gdzieś pod koniec lat 90-tych XX w. za pośrednictwem Pana Gajdzika i Związku Byłych Żołnierzy AK w Przemyślu Ojciec otrzymał legitymacje dwóch odznaczeń wystawionych oryginalnie w Londynie. Pan Gajdzik w liście do mojego Ojca pisał cyt: Przyjedź Kaziu do Krzywczy mam dla Ciebie te blaszki /odznaczenia/, a legitymacja przesłałem. Byłem u niego w 2002 roku przy okazji pobytu w Polanczyku, już nie żył, ale poznałem jego syna i rodzinę, nic nie wiedzieli o tych blaszkach. Myślę przyjechać w tym roku do Krzywczy wszak moi przodkowie mieli tam Dwór i młyn wodny. Chcę zobaczyć gdzie to było, mam tam jeszcze dalszych kuzynów Soboli.
[foto obok Władysław Rostecki z żoną]. 1 sierpnia 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie i w związku z tym Placówka Klara jeszcze raz zdobyła się na bardzo duży wysiłek. Otóż na mocy Rozkazu gen. Bora Komorowskiego o zlocie wszystkich możliwych pododdziałów AK na pomoc walczącej Warszawie, placówka Klara odpowiedziała zorganizowaniem kilku furmanek uzbrojenia. Na pomoc dla Warszawy jechało kilkunastu już po zęby uzbrojonych żołnierzy placówki, więźli oni wyżej wspomniane granaty oraz moździerz i kilkaset sztuk amunicji. Podczas bitwy pod Korytnikami 23 lipca 44 r. dostały się w ręce Placówki znaczne ilości uzbrojenia między innymi samochody terenowe i 6 - dosłownie sześć motocykli z koszami, a na nich karabiny maszynowe Hotshisha. Motocykle te to Amerykańskie Indiany 1000 cm. Brzmi, jak fantazja, ale to prawda motocykle pochodziły prawdopodobnie z przechwyconego przez Niemców morskiego konwoju alianckiego. Ojciec mówił, że tylko wtedy raz w życiu prowadził motocykl. I to wszystko szło na Warszawę. Nie ujechali daleko ledwie sto kilkadziesiąt km i między Stalową Wolą, a Sandomierzem zostali rozbrojeni i internowani przez Sowiecką Armię. Rosjanie nie mieli jeszcze wówczas sprecyzowanych poglądów na nasze podziemie /nie bardzo rozróżniali, co to AL, BCH, czy AK/, ale nie dopuszczali pomoc dla Warszawy. Podczas tego internowania nie bardzo byli pilnowani i wszystkim udało się uciec. Wrócili zrezygnowani do Krzywczy, ojciec zatrudnił się w miejscowej mleczarni na starszego kierownika. W 1945 r. UB i NKWD zaczęło poszukiwać i aresztować poszczególnych członków AK. Stąd wyjazd na Ziemie Odzyskane, aby przeczekać niekorzystny okres. Tymczasowy wyjazd okazał się pobytem dla wielu aż do śmierci. Na nowych ziemiach potrafili się odnaleźć i dobrze przysłużyć w odbudowie zniszczonego kraju. Piszę to nie z jakiejś megalomanii, Ojciec mój był skromnym człowiekiem i niewiele mówiło tamtych czasach, więcej dowiedziałem się od wujków i osób postronnych m.in. od księdza Lorenca. Winien to byłem memu Ojcu bo pomimo przedstawienia odznaczeń Wałbrzyski ZBOWID nie przyznał mu statusu kombatanta żądając przedstawienia dodatkowo dwóch żyjących świadków. Pomimo iż przeszedł całą kampanię wrześniową i AK walczył. Miło mi będzie jeżeli wykorzysta Pan coś z tego do wzbogacenia strony o Krzywczy. Liczę na odpowiedź i mam w zanadrzu jeszcze kilka ładnych biografii ludzi pochodzących z Krzywczy.
Z żołnierskim pozdrowieniem - już w sanie spoczynku - podpułkownik Andrzej Śmiałkowski
Zapraszamy na blog - www.krzywcza.blogspot.com